Jak Polska Unii, tak Unia Polsce nie


Powstanie unii energetycznej – projektu zakładającego solidarne zakupy źródeł energii, nie jest z punktu widzenia interesów Polski aż tak istotny: gazoporty w Polsce i na Litwie i tak znacząco wpłyną na bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju i docelowe obniżenie cen gazu. Jednak dla mnie unia energetyczna jest przede wszystkim papierkiem lakmusowym solidarności Unii Europejskiej i okrajanie projektu przez Zachód jest jasnym sygnałem, że nie możemy liczyć jako kraj, czy wręcz jako region, na wzajemność w relacjach.

Porównajmy unię energetyczną z pakietem klimatycznym. W przypadku pakietu klimatycznego, państwa słabiej rozwinięte zostały zobowiązane do ulepszania swojej technologii i ograniczania wydobycia najłatwiej dostępnych źródeł energii, głównie węgla. To wszystko w imię solidarności europejskiej, by wspólnie ograniczyć emisję CO2. Mimo że dla nas przystąpienie do pakietu klimatycznego łączy się ze znacznymi wyrzeczeniami i dużymi kosztami, godzimy się na nie, żeby umocnić spójność wspólnoty europejskiej. Nie wyciągamy argumentu biznesowego, a przecież wdrożenie postanowień paktu nam się nie opłaca. Natomiast, gdy w grę wchodzi wspólnota energetyczna, ściśle związana z poprawieniem stanu naszej energetyki i ułatwiająca nam redukcję CO2, to nagle pojawia się argument biznesowy. Zachód nie chce wiązać sobie rąk. Nawet nie chodzi o dopłacanie – oczywistym jest, że unia energetyczna sprowadzi ceny gazu do poziomu cen na Zachodzie, nie odwrotnie. Więc technicznie taka unia nie wiąże się z wydatkami Zachodu, ale z naszymi oszczędnościami. Co więc sprawia, że kraje zachodnie nie są tym zainteresowane?

Są dwie możliwości – pierwsza jest taka, że nie chcą z zasady wiązać sobie rąk tam, gdzie nie osiągają korzyści. Samo w sobie nie jest to wielką tragedią dla nas, ale musimy brać pod uwagę, że nie mamy co liczyć w przyszłości na solidarność europejską. W drugim, gorszym przypadku, Europa Zachodnia nie godzi się na wspólne zakupy gazu dlatego, że to poprawiłoby konkurencyjność naszej gospodarki i wzmocniło nasze firmy, konkurencyjne w stosunku do firm zachodnich. I tu już sytuacja robi się groźna. Oznaczałoby to, że musimy się liczyć z wrogim nam działaniem wewnątrz UE, mającym na celu pozostawienie nas na poziomie średniego pod względem rozwoju gospodarczego państwa.