Odpowiedź na pytanie „dlaczego”


Zastanawiałem się, jak Ci odpowiedzieć na pytanie, „dlaczego?” Odpowiedziałem, że pieniądze, ale sprytnie wskazałaś, że to nie jest cel sam sobie, tylko sposób na osiągnięcie celu. Dlaczego zatem buduję firmę, mimo że kosztuje mnie to tyle nerwów i wysiłku? Wygląda na to, że odpowiedziałem sobie już wiele razy na to pytanie, tylko nie umiałem docenić wagi odpowiedzi, dopóki nie znalazłem potwierdzenia w krótkim nagraniu na Youtube, które wskazało dwie najważniejsze potrzeby człowieka: potrzebę miłości i wolności.

Moja krnąbrna natura od zawsze powstrzymywała mnie przed robieniem rzeczy, których nie chciałem robić. Do pewnego stopnia ma to każdy człowiek, ale u mnie jest szczególnie silne. Sabotowałem wszystko, do czego mnie zmuszano i byłem za to potępiany. Do tego stopnia, że zbudowałem sobie bardzo silne poczucie obowiązku. Taką drugą naturę, nakładkę na moje właściwe potrzeby. Jednak u źródła moich wszelkich działań i zaniechań była potrzeba bycia wolnym. Tak też rozumiałem zawód przedsiębiorcy: jako człowieka wolnego, który bierze odpowiedzialność za swoje działania, który podejmuje ryzyko, ale w zamian ma prawo wyboru własnej ścieżki.

Gdzieś po drodze zgubiłem tę potrzebę. Tym bardziej, że na pierwszy rzut oka, praca przedsiębiorcy nijak ma się do wolności – to potężne zobowiązanie względem pracowników i klientów, masa ograniczeń i niechcianych obowiązków. Moje poczucie obowiązku przejęło pałeczkę, zaspokajanie cudzych potrzeb, dostosowywanie się do otoczenia stało się niechcianą codziennością. Gdzieś po drodze zostawiłem siebie, zbyt łatwo. Doszło do tego, że pracując w wolnym zawodzie nie miałem ani grama wolności. Obowiązki i zaspokajanie potrzeb do tego stopnia wypełniły mój czas, że już nie starczyło miejsca na te działania, które ja chciałem przeprowadzić. Widziałem jedyny sposób na wyrwanie się na wolność w uporządkowaniu wszystkiego, stąd przeświadczenie, że najpierw trzeba przysłowiowo „oczyścić skrzynkę pocztową” z obowiązków, żeby znaleźć miejsce na własną inicjatywę. A w rzadkich chwilach, kiedy uporządkowałem w danej chwili wszystko, następowało wyczerpanie, zmęczenie i dezorientacja. Tak jak Ci opowiadałem historię ze „Skazanych na Shawshank”, gdy stary więzień, Brooks, wypuszczony na wolność, nie umiał jej znieść i się powiesił. Łatwo godzimy się z kajdanami. Ale też i nie przestają nam one ciążyć – dlatego sabotowałem własną pracę i doprowadzałem do kolejnego napiętrzenia spraw do załatwienia. Zawieszony między obowiązkiem i potrzebą wolności, znienawidziłem moją pracę.

W potrzebie wolności nie chodzi o to, żeby robić wyłącznie to, co nam się podoba, co jest dla nas przyjemne. To kwestia proporcji – nie wiem, jakie dokładnie powinny być, ale na pewno nie takie jak teraz, gdzie moja praca obejmuje około 5% rzeczy, które chcę robić, a 95% rzeczy, które muszę. Jestem w pozycji, która mi pozwala zmienić te proporcje: Mam siłę i wolę, by podjąć ryzyko i ponieść konsekwencje. Więc powinienem z tego skorzystać, że dosięgnąć swojego „dlaczego”.