Jakiś czas temu, przy okazji uzyskania pierwszego dużego zlecenia, zauważyłem, że to osiągnięcie nie przyniosło mi satysfakcji, raczej tylko ulgę. Szerzej – każdą porażkę i przeciwność odczuwam dotkliwie, a sukces nie robi na mnie żadnego wrażenia. Przez długi czas myślałem, że to dobrze, że tak właśnie powinien myśleć odpowiedzialny przedsiębiorca – walczyć z zagrożeniami, a nie podniecać się każdym krokiem naprzód. I po kilku miesiącach takiego podejścia zacząłem czuć rosnące obrzydzenie do pracy i do moich obowiązków. Do każdego działania musiałem się zmuszać i traktowałem je jako karę. I każdy kolejny sukces osiągnięty za taką cenę pogłębiał tylko wrażenie, że nic mnie w mojej pracy nie ucieszy. Najgorsze jest to, że nawet gdy zdałem sobie sprawę z tego niszczącego mechanizmu, nie jestem w stanie go zneutralizować.
(więcej…)