Stulta lex sed lex

Zawsze irytował mnie wybiórczy stosunek do prawa, zakładający, że każdy z nas najlepiej wie, które prawo jest „życiowe” (znaczy sensowne i przez to należy go przestrzegać), a które „nieżyciowe” (czyli pozbawione zdrowego rozsądku, wyczucia i dostosowania do realiów) i przez to łamanie tych „nieżyciowych” traktujemy, jako co najmniej usprawiedliwione, a najczęściej wręcz – słuszne. Pewnym symbolem takiej postawy są wywody Grzegorza Brauna, jak to nazbierał punktów za łamanie przepisów ruchu drogowego, mimo że przecież jeździł szybko. ale niekoniecznie niebezpiecznie. Uważam, że takim sposobem myślenia sami sobie fundujemy nieżyciowe prawa, ponieważ nasze nieprzestrzeganie prawa w dużym stopniu wpływa na tworzenie kolejnych głupich przepisów.
Skąd się bierze nieżyciowe prawo? Bardzo często z nieprzestrzegania tego życiowego. Jeżeli mamy do czynienia z rozsądnym prawem, to staramy się je za wszelką cenę ominąć – naginając je na wszystkie strony. W odpowiedzi, Państwo dodaje obostrzenia, łatając dziury, którymi przeciskają się obywatele, dodając wyjątki, dodatkowe wymagania. tworząc piramidę prawną, gdzie tylko pierwszy stopień służy uregulowaniu relacji społecznych, a pozostałe poziomy służą powstrzymywaniu cwaniaków, którzy chcą tego prawa nadużywać. Kolejne poziomy tej piramidy tworzą zasady coraz bardziej sztywne, skomplikowane i nielogiczne, w rezultacie całe prawo zamienia się w opresyjnego potworka, w którym porusza się tylko wyspecjalizowany sztab prawników – nie ogarniają go dobrze nawet ci, którzy mają pilnować jego przestrzegania. Szaremu człowiekowi pozostaje tylko łamanie prawa i liczenie na to, że ominie go kontrola. A ta często go omija, bo pilnować gąszczu prawa może tylko skończona liczba urzędników. Najlepszym przykładem takiego procesu jest prawo pracy i obostrzenia dotyczące umów śmieciowych i jednoosobowych działalności gospodarczych, które najpierw użyte zostały do omijania ZUS i prawa pracy, a teraz, kiedy zostały obudowane obostrzeniami, nie da się ich praktycznie wykorzystać do celu, w jakim zostały stworzone. Zatem, by uniknąć tworzenia nieżyciowego prawa, my, jako obywatele musimy przede wszystkim prawo szanować.
Oczywiście, opisany powyżej schemat nie jest jedyną przyczyną powstawania nieżyciowego prawa. Innym jest zwykła głupota i krótkowzroczność tych, którzy je tworzą. W taki przypadku, musimy być choć odrobinę wyrozumiali – budowanie organizacji całego Państwa to potężna i trudna praca – nie każde prawo jest skonstruowane optymalnie i nie zawsze bierze pod uwagę zmiany cywilizacyjne, przez co staje się przestarzałe szybciej niż władza zdoła je aktualizować. Stąd przez długi czas nie można było przesyłać pism do urzędów mailem, a można było faksem. Prawo nieaktualne i głupie nie zwalnia nas z jego przestrzegania.
Wreszcie, prawo może być tylko pozornie nieżyciowe. Tak naprawdę, nie znamy, jako obywatele, wszystkich zmiennych, które decydują o takim a nie innym kształcie prawa. Nam się może wydawać, że w którymś miejscu ograniczenie prędkości jest bez sensu, ale nie znamy statystyk dotyczących wypadków w tym miejscu czy stanu nawierzchni. W takim przypadku my, jako społeczeństwo, musimy zaufać, że prawo do czegoś służy, nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie wiemy co leży u podstaw tego, które zostało ustanowione.
Zatem, by Państwo mogło tworzyć mądre prawo, od obywateli wymaga się trzech postaw: poszanowania, wyrozumiałości i zaufania. Rolą władzy jest z jednej strony stanowić prawo, a z drugiej motywować obywateli, żeby te postawy w sobie wzmacniali, generując sprzężenie zwrotne i budować coraz sprawniejsze społeczeństwo. Przyjrzyjmy się teraz obecnej sytuacji, jaka panuje w Polsce, w czasie epidemii. Wprowadzono restrykcyjne prawo, którego niezbędną częścią jest ograniczanie naszej wolności i swobody poruszania się. I mogę zrozumieć jego niedoskonałości, jak na przykład wymaganie zachowania 2 metrów dystansu pomiędzy małżonkami, którzy śpią w jednym łóżku – nie ma sensu dopisywać wyjątków i wariantów w prawie, które jest tymczasowe. Ale to czego nie mogę zrozumieć i nie mogę zaakceptować, to jawne nieprzestrzeganie tego prawa przez tych, którzy je ustanowili. Jak obywatele mają szanować prawo, jak mają być wyrozumiali dla jego niedoskonałości, jak mają ufać tym, którzy je tworzą, jeśli widzą grupę polityków wchodzących na cmentarz zamknięty ich własnym rozporządzeniem? Jeśli policja ścigająca spacerowiczów w lesie dostaje instrukcje, że kilkudziesięciu ludzi w jednym miejscu NIE JEST zgromadzeniem i nie mają się ich czepiać?
By być mężem stanu, trzeba być w równym stopniu przykładnym obywatelem, jak przykładnym politykiem.