Wojna, kapitalizm i Konwencja Genewska


Istnieją dwie siły, które popychają cywilizację do rozwoju: jest to wolny rynek i wojna. Są sobie zresztą bardzo bliskie: wolny rynek przypomina wojnę, tyle że jest jej bezkrwawą postacią. Jednak nie możemy się oszukiwać i wmawiać sobie, że rozwój cywilizacji może oprzeć się na harmonijnej współpracy wszystkich jednostek. Nie może, nie dlatego że jest to logicznie niemożliwe, ale dlatego, że wszystkie próby takiego uporządkowania świata spaliły na panewce w przeszłości. Trzeba się pogodzić z tym, że impulsem mobilizującym rodzaj ludzki do działania jest agresja i współzawodnictwo – dwie siły potrzebne na wolnym rynku i na wojnie. Dlatego kapitalizm jest potrzebny – jest zgodny z nasza naturą i pozwala skanalizować nasze pierwotne potrzeby w taki sposób, żebyśmy nie pozabijali się nawzajem. Pcha nas do przodu i zapewnia nam zajęcie od kołyski aż do grobu.

Z drugiej strony, nasze pierwotne instynkty są temperowane przez inny odruch – społeczny. Tworzymy szereg reguł, które wbijają nasza chęć walki w cywilizowane ramy i nie pozwalają nam wyrządzić sobie za bardzo krzywdę. Wbrew pozorom nie jest to instynkt właściwy tylko ludziom – kiedy zwierzęta walczą o dominację, rzadko kończy się to śmiercią przegranego. A także, wbrew pozorom, nie jest to koncept właściwy naszym czasom. Już cywilizacje pierwotne wprowadzały (na zasadzie tabu) ograniczenia mające zapobiec zabijaniu wrogów. Można zaryzykować stwierdzenie, że w dużym stopniu religia powstała właśnie po to, żeby hamować te popędy. To chrześcijańskie miłosierdzie kazało Francuzom obcinać dwa palce angielskich łuczników, zamiast ich zabijać. Współczesnym odpowiednikiem tej samej tendencji jest socjalizm – idea, że w walce na wolnym rynku, trzeba również zadbać o tych, którzy przegrają. Tak jak kiedyś dbaliśmy o to, by zbyt wielu ludzi nie straciło życia na wojnie, tak dziś dbamy, żeby wolny rynek swoimi bezwzględnymi zasadami nie zniszczył bytu tych, którzy w tej walce nie umieją (lub nie mogą) się odnaleźć.

Kapitalizm i socjalizm są dzisiaj siłami, które ze sobą walczą. Faktem jest, że są to siły, które się uzupełniają. Religia i socjalizm pełniące tę samą rolę. Brutalny kapitalizm i honorowe zasady feudalizmu – tę samą. Mogłoby to zdziwić wielu zaślepionych swoimi fanatyzmami wojowników dzisiejszej sceny politycznej. Gdybyśmy przestali budować barykady i zrozumieli, że nasze poglądy się uzupełniają i bez jednej, druga poprowadzi nas do katastrofy… Każda ideologia, która hamuje tę pierwotną siłę jest skazana na porażkę. Każda pierwotna siła, której nie kontroluje instynkt samozachowawczy doprowadzi nas do chaosu albo zniewolenia.

Wysiłek ludzi, którym zależy na dobru społeczności, powinien kierować się nie ku temu, by jedna lub druga opcja wygrała, ale na tym, by wszystko (jak chodzi o konstrukcję społeczną) było tak proste, jak to możliwe. Byle nie prostsze.