Protokół ze spotkania Głównego Inspektoratu Sanitarnego


Siedziba Głównego Inspektoratu Sanitarnego przy ul. Targowej 65. Zebranie leśnych dziadków i betonu sanitarnego. Temat spotkania: dopalacze.

– Słuchajcie, wrócił problem dopalaczy, coś musimy z tym zrobić. Zamykanie punktów sprzedaży to jedno, ale dzieciaki i tak dotrą do dealerów. Panie Marcinie, jak stoimy z kampanią informacyjną? Zrobiliście jakiś spot ponad rok temu…
– Tak, wypuściliśmy materiał, solidna robota, zagrożenia, świadectwa, zaprosiliśmy ekspertów.
– I?
– Dziesięć tysięcy wyświetleń.
– Pani Anno, jaki był koszt wykonania tego spotu?
– Niech sprawdzę… Trzydzieści tysięcy
[milczenie]
– Czyli trzydzieści tysięcy poszło psu w dupę?
– Panie Dyrektorze…
– Poszło?
[milczenie]
– Poszło…
– Pani Elżbieto, może pani coś podpowie? Jak chodzi o komunikację, to pani jest ekspertem.
– Cóż, to było do przewidzenia, żeby odnieść efekt w internecie musimy albo władować dużo pieniędzy w promocję…
– Odpada, mamy i tak przekroczony budżet na walkę z tym badziewiem.
– …albo zrobić wirala.
– Wirala?
– Tak. Doprowadzić do tego, żeby młodzi internauci z własnej inicjatywy rozsyłali ten filmik, żeby rozprzestrzeniał się wirusowo, jak epidemia.
– Coś, co wyszło spod ręki Głównego Inspektoratu Sanitarnego ma się rozprzestrzeniać jak epidemia? Czy tylko ja dostrzegam ironię? Hmm… a jak wygląda taki wiral? Duży budżet trzeba na to przewidzieć?
– Niekoniecznie, trudno opisać cechy wirala, może pokażę kilka przykładów na Youtube, tak będzie najprościej.

[dłuższa chwila milczenia, w trakcie której pani Elżbieta pokazuje historię internetów od „urwiesz mi kabel od internetu”, przez śmieszne koty aż po wyczyny współczesnych pranksterów]

– Zaraz, czy ja dobrze rozumiem, mamy z siebie zrobić debili i tylko tak dotrzemy do grupy docelowej?
– No, w sumie, to tak.
– Ale jak się wyróżnić? Z tego, co Pani pokazała, mamy dużą konkurencję, jak chodzi o debili…
– To akurat proste – jesteśmy poważaną państwową instytucją. Internet lubi uważać nas za relikty przeszłości, które niczego nie rozumieją z dzisiejszego świata.
– Nie są daleko od prawdy, na szczęście. I?
– Jeśli MY zrobimy z siebie debili, to ludzie będą z zapałem nas hejtować…

– Co nam robić?
– Krytykować i śmiać się z nas, dzieląc się filmem przy każdej okazji.
[milczenie]
– Czyli to, czego chcemy?
– Tak.
– Ok, zróbmy tak, panie Marcinie, proszę zorganizować ekipę…
– Panie Dyrektorze, za pozwoleniem, to nie tak. Wystarczy komórka, aktorów dobierzemy z biura, to ma być ŹLE wykonane. Naprawdę źle.
– Mhm… źle?
– Tak źle, jak to możliwe.
– Czy jak na ostatnim spotkaniu integracyjnym śpiewaliśmy z Piotrem z Nadzoru i Kontroli „Ona tańczy dla mnie”, to było wystarczająco źle?
[milczenie]
– Pan wybaczy… tak.
– Świetnie. To wy zacznijcie już coś kręcić, a ja przygotuję jakieś disco polo i w drugim spocie zaśpiewam.
– Jeśli mogę coś podpowiedzieć. Pan Dyrektor śpiewający disco polo może być za mało żenujący. Po disco polo nikt niczego innego nie oczekuje. Trzeba wybrać bardziej młodzieżowy styl muzyczny, żeby zwiększyć kontrast.
– Czyli co?
– Może hip-hop? Znaczy, rap.
– Kurwa, na trzeźwo chyba nie dam rady… Ale nic, misja społeczna i tak dalej… Niech będzie rap.

I tak oto, drogie internety, leśne dziadki zaprowadziły Was dokładnie tam, gdzie chciały.