Bezwarunkowy dochód podstawowy


Przezacny pomysł. Więc ołówki w dłoń i policzmy. Mamy 36 mln obywateli. Minimum egzystencji wynosi od 400 do 500 PLN, liczmy już te 400. Jeśli pomnożymy to przez 12 miesięcy, daje nam to 4800 rocznie. Po pomnożeniu między wszystkich obywateli daje nam to 172,8 mld PLN. Spoko, budżet naszego państwa to 300 mld, więc hajs się zgadza. Wystarczy o połowę obciąć wszystkie wydatki i jesteśmy w domu. Więc tniemy, na początek 75 mld na ZUS. Chociaż nie, my są socjaliści, to przecież emerytom nie zabierzemy. No to obsługa zadłużenia – 43 mld. W sumie i tak wpada w ręce kapitalistów, niech cierpią. Połączymy przyjemne z pożytecznym. Wprawdzie nasza wiarygodność spadnie do zera i nikt nam więcej nawet długopisu nie pożyczy, ale oszczędność będzie. Szkolnictwo wyższe 12 mld, obetniemy o pół, niech inteligencja nie myśli, że może budować swoją wiedzę i kompetencje na grzbiecie ludu pracującego. Ochrona zdrowia 7 mld. No, na tę pozycję żaden szanujący się socjalista ręki nie podniesie, chyba żeby dołożyć. Obrona narodowa, 23 mld? Całkiem rozpuścić się wojaków nie da, bo nas Litwa podbije, więc obetnijmy o połowę. Jak Ruscy wjadą, to i tak różnicy nie odczują. No i najważniejszy punkt, gwóźdź, clou, place where magic happens – obetniemy wydatki na pomoc społeczną. Całe 16 mld złotych polskich zostanie w kieszeniach budżetu. Całe 10% potrzebnej sumy. Oh, wait…

Ale mamy jeszcze niezawodny plan B, drugoplanowego bohatera kina akcji z lat osiemdziesiątych, który znika z ekranu w połowie filmu, żeby powrócić w najbardziej krytycznym momencie i uratować świat – uszczelnienie systemu podatkowego BOOYAH! Przecież brakujące 156,8 mld możemy zebrać przez uszczelnienie. Co zatem szczelnimy? Na początek najbogatszych – wszystko powyżej pierwszego progu podatkowego. Mało takich płatników, koło 2-3% ale za to wpłacają 25% całości wpływów do budżetu za PIT. Mają 32%, więc dołóżmy im 80% i niech się cieszą, że do łagru nie trafili. Czyli z grubsza licząc mamy wpływy zwiększone o (43 mld *25% *2,5) 27 mld PLN. Cholera, mało. Do znalezienia mamy jeszcze 129,2 mld… No to CIT, zamiast 19% damy, co tam, 4 razy więcej: 80%. Załóżmy optymistycznie że nikt nam nie zrejteruje do innego kraju z podatkami, niekoniecznie do raju podatkowego, do któregokolwiek kraju poza Polską. Mamy zatem przychody 30 mld razy 4, czyli oszałamiające 120 mld PLN. Da się? Da się. Brakuje jeszcze 9 mld, ale w obliczu geniuszu inżynierii podatkowej, jakiej byliśmy wspólnie świadkami, 9 dużych baniek to pikuś.

Za tę niewielką cenę opisaną powyżej będziemy mieli każdy po 400 złotych w kieszeń. Wprawdzie są głosy, żeby dawać 1000 a nie 400, ale tego już nawet ja nie umiem poskładać, bo nawet domiary jak w PRL by tego nie uradziły.

PS. Tak, jestem laikiem, jedyna wiedza jaką posiadam, to umiejętność wykonywania podstawowych obliczeń matematycznych. Tak, korzystałem z powszechnie dostępnych w Internecie źródeł, a nawet, o zgrozo, z Wikipedii, więc niektóre sumy mogą odbiegać od rzeczywistości, ale zachowany jest rząd wielkości. Tak, nie przeczytałem w całości ustawy budżetowej, więc mogłem się pomylić o parę miliardów. Tak, ten wpis jest ironiczny.