Wszystkich okradać, nikogo nie podrabiać


Jestem w trakcie lektury kapitalnej książki Richarda Bransona „Like a Virgin”. Przeczytałem dopiero pierwsze strony, a już wywołała przemyślenia pozwalające zapełnić kilka postów. Jednak dzisiaj najbardziej chciałem napisać o przyczynach, dla których sięgnąłem po tę książkę. Uważam, że przedsiębiorca najwięcej się nauczy o swoim zawodzie, kiedy będzie studiował historie innych przedsiębiorców. Jest to jedyny rodzaj wiedzy, który pomoże w każdym biznesie. Oczywiście, prowadząc firmę, musisz uczyć się dużo i szybko, ale jest to zawsze wiedza cząstkowa, ściśle dopasowana do kontekstu twojej branży. Z kolei, czytanie książek motywacyjnych, czy popularnonaukowych (że tak to ujmę) opisujących jak odnieść sukces w pracy zawodowej, uważam za kompletną stratę czasu.

Nic tak nie motywuje jak historie prawdziwych ludzi biznesu i ich osiągnięć, a wartość naukowa takich pozycji sprowadza się do ogólników, które znajdziemy w każdej tego typu biografii. Nic nie będzie miało większej wartości w uczeniu się biznesu, niż analizowanie życiorysów ludzi biznesu. To przypomina trochę słowa Napoleona odnośnie strategów (wiem, że przesadzam z odniesieniami do wojskowości, ale bez przerwy mi się nasuwają).

Read over and over again the campaigns of Alexander, Hannibal, Caesar, Gustavus, Turenne, Eugene and Frederic… This is the only way to become a great general and master the secrets of the art of war.

Jednak trzeba się wystrzegać pułapki, w którą wpada wielu, szczególnie młodych, ludzi. Książki takie jak „Like a Virgin” nie są tutorialami. Nie da się położyć jej na kolanach i krok po kroku założyć funkcjonującego przedsięwzięcia, to tak nie działa. Wydaje się, że to co piszę, jest oczywiste, ale zastraszająco często przebrzmiewa ta nuta w szczególności na forach pod artykułami dotyczącymi startupów. Kiedy znajduję tam komentarze w stylu „Udało mu się, bo miał kasę na starcie”, „…bo znalazł inwestora”, „…bo pomysł do dupy, ale gimbaza chwyciła”, to widzę w nich człowieka, który nie umie uczyć się na cudzym sukcesie. Bo nie chodzi o to, żeby go skopiować z myślą, że jest jedynym algorytmem dążenia do sukcesu. W takim przypadku jest naturalne, że natniesz się na pierwszą przeszkodę i utkniesz, bo nie ma dwóch identycznych przedsiębiorców. Jego algorytm nie zadziała u ciebie – inne założenia projektowe. Tak czy inaczej, musisz opracować unikalny sposób na bycie biznesmenem, dostosowany do twojej wrażliwości, wiedzy, mocnych i słabych stron, pasji i możliwości. Tego jestem pewien, bo już próbowałem inaczej. Ale przy budowaniu siebie, najlepiej jest podkraść cegiełkę to od jednego to od drugiego przedsiębiorcy, słuchać, co mają do powiedzenia i bez wahania wyrzucać do kosza, jeśli ci nie pasuje, bez wahania przywłaszczać, jeśli pasuje. Ale nie staraj się być podróbką jakiegoś gościa z okładki Forbsa, skutek będzie opłakany.