Tadeusz Mazowiecki


Dziś rano w wieku 86 lat zmarł Tadeusz Mazowiecki, człowiek, który był stary odkąd pamiętam, a jaką tako pamięć związaną z polityką mam od 1990 roku. Człowiek, którego nie umiem ocenić należycie, bo odszedł z polityki, zanim byłem na tyle dojrzały, żeby móc oceniać. Pamiętam tylko, że był politykiem z klasą, ugodowym, patrzącym pozytywnie na 20 lat naszego rozwoju III RP.

Odszedł Geremek, Kuroń, Kaczyński, teraz Mazowiecki, z polityki wycofali się Balcerowicz, Frasyniuk, nawet Pawlak. Odeszli ci, którzy budowali politykę na kompromisach, być może dlatego, że ich tożsamość polityczna kształtowała się w obliczu dyktatury, gdzie alternatywą dla niezgody była prawdziwa wojna i prawdziwa śmierć. W naszych czasach dla takich polityków nie ma miejsca, nic nie kosztuje zajmowanie skrajnych stanowisk, bezkompromisowe forsowanie własnej opinii w sposób wykluczający porozumienie. Od tego dzisiaj nikt nie ginie. A wyborcom się podoba. Bo lubimy niepokornych, a o ile kiedyś pokazać krnąbrną naturę, znaczyło doprowadzić do zmian i przeżyć, o tyle teraz wystarczy krnąbrna retoryka.

Dla Tadeusza Mazowieckiego nie było już od dawna miejsca w polskiej polityce. Ci, którzy go zastąpili toczą prywatne wojny i uczą swoich następców tego samego. W imię tych wojen nawet takiego człowieka można zmieszać z błotem, co widać chociażby po komentarzach na niezależnej, po samych artykułach zresztą też. Był niezastąpiony, nie dlatego, że był wybitnym politykiem, tylko dlatego, że nikt już nie pójdzie jego drogą. Nikomu się nie opłaci.