Za dużo regulacji


Ostatnio coraz częściej zauważam, że przeregulowanie danego obszaru prawa w celu obrony interesów „słabszej strony” prowadzi do pogorszenia sytuacji zarówno słabszej, jak i teoretycznie silniejszej strony. Jednym z takich przypadków jest ochrona interesów pracownika poprzez kilkumiesięczne okresy wypowiedzenia. Z tym przypadkiem spotkałem się cztery razy w ciągu tego roku. Otóż przyjmijmy, że chcesz zmienić pracę. Jesteś długoletnim pracownikiem na umowie o pracę w związku z czym masz 3-miesięczny termin wypowiedzenia. Twoja dotychczasowa praca dla obecnego pracodawcy przebiega bez zarzutu, jesteś potrzebny, nie jesteś „na wylocie”. Jednak chcesz zmienić pracę – kwestia ambicji, lepszych zarobków, zmiany otoczenia, w każdym razie przyczyna nie wynika z konfliktu pomiędzy Tobą a obecnym pracodawcą. Nie chcesz ryzykować bezrobocia, więc szukasz nowej pracy, pracując w starej firmie. W końcu znajdujesz, warunki Ci odpowiadają, jest tylko jedno ale… Za wyjątkiem firm o ugruntowanej pozycji na rynku, które mogą sobie pozwolić na ciągły proces rekrutacji, małe i średnie przedsiębiorstwa szukają ludzi na bieżąco.

Okres wypowiedzenia rzędu trzech miesięcy, to zbyt długi okres, żeby rozwijająca się firma, mająca za priorytet reaktywność i najczęściej budżet napięty jak struna, mogła czekać zachowując etat dla przyszłego pracownika przez jeden kwartał. Jeśli przyjmiemy, że proces rekrutacji trwa jeden miesiąc (2 tygodnie ogłoszenie, 2 tygodnie selekcja i negocjacje), oraz wypowiedzenie wypadnie na początek miesiąca kalendarzowego, to ostatecznie pracownik trafi do nas po 5 miesiącach! W skali małej firmy to jest próg nie do zaakceptowania. Mimo najszczerszych chęci.

Spójrzmy z drugiej strony – pracownika. Trudno, żeby oczekiwał od potencjalnego pracodawcy, że będzie tyle czekał. Więc im dłużej pracuje dla jednego pracodawcy, tym trudniej zmienić mu pracę, zdobywać nowe doświadczenia, rozwijać się. Obecny system motywuje do pozostania w jednym miejscu swojej kariery. Rotacja pracowników natomiast, mimo że w krótkiej perspektywie może się wydawać niekorzystna dla pracodawców i pracowników, w długiej perspektywie daje szansę na wymianę doświadczeń między przedsiębiorstwami (spojrzenie z innej perspektywy na wewnętrzną strukturę firmy przez człowieka, który pracował w innej strukturze), szybszy rozwój zawodowy pracownika (poznawanie różnych sposobów zarządzania, różnych kultur i zasad panujących w firmie). Naturalną konsekwencją jest rozprzestrzenianie się korzystnych i wypieranie niekorzystnych praktyk w firmach. Z firmy zarządzanej źle i wyzyskującej pracowników ludzie będą odchodzić, bo będą znali przykłady lepszego traktowania. Do firmy zarządzanej dobrze i dobrze traktującej swoich pracowników ludzie będą garnąć, bo oni również będą mieli punkt odniesienia.

Kiedyś przeczytałem, że niepisaną (albo i pisaną) zasadą w MiT jest, że absolwenci tej uczelni na niej nie zostają, tylko idą w świat, a na doktorantów przyjmuje się ludzi z zewnątrz, żeby zapobiec skostnieniu i motywować do wymiany doświadczeń. W pierwszej chwili nie rozumiałem tej zasady, teraz na przykładzie rynku pracy widzę jej pożyteczność.